Jak to ktoś gdzieś napisał "Mógłby równie dobrze być o krojeniu marchewki, a i tak dałabym 10/10" - rzecz jasna chodzi o męską część obsady. Coś w tym jest, ale zapewniam was, że Klub dla wybrańców nie posiada tak nużącej fabuły.
Rozpoczyna się nowy rok szkolny na Oxfordzie. Miles (Max Irons) i Alistair (Sam Claflin) to nieprzepadający za sobą pierwszoroczniacy, którzy zaczynają nowy rozdział swojego życia. Miles poznaje dziewczynę, natomiast drugiemu niezbyt się układa. Jednak wszystko zmienia spotkanie niewłaściwych ludzi - Harry'ego (Douglas Booth) i Jamesa (Freddie Fox). Dzięki nim zostają zauważeni przez prestiżowy The Riot Club, który chce ich zwerbować do swojego stowarzyszenia. Chłopcy wykonują absurdalne zadania i stają się członkami klubu. Pragnąc za wszelką cenę zaimponować kolegom, zaczynają się zachowywać inaczej i porzucać podstawowe wartości, choć charaktery głównych bohaterów stanowią przeciwieństwo. Bogaci studenci wpływają na nich negatywnie, rozbudzając ogień zepsucia. Jeśli chcecie doświadczyć miłego, pogodnego seansu, to mogę was zapewnić Klub dla Wybrańców ani trochę się do takiego nie zalicza.
Akcja filmu w połowie rozgrywa się podczas jednej, "wyjątkowej" kolacji. W trakcie oglądania narasta co raz większa niechęć skierowana do członków bractwa. Nie potrafimy się z nimi utożsamić. Bohaterowie prezentują wszystkie wady "tych najwspanialszych". Uważając się za lepszych, traktują innych jako swoich służących. Myślą, że dzięki ogromnej kwocie na koncie i wpływom wszystko "ujdzie im na sucho". Są takimi typami ludzi, których nigdy nie chcielibyśmy napotkać na swojej drodze. Przekaz aż kłuje w oczy - polityka i stracenie swojego człowieczeństwa przez wodę sodową, uderzającą do głowy przez wysokie stanowisko. Jasno widzimy zarysowaną piramidę społeczeństwa. Gdy myślimy "Osiągnęli już granice", okazuje się, że może być gorzej, przez co nienawidzimy ich jeszcze bardziej.
Aktorzy, choć ich bohaterów łączy jedno, oddają na swój oryginalny sposób rodzaj amoralności i zepsucia. Max Irons jak najbardziej na plus - nie mogłam od niego oderwać oczu, ale to Sam Claflin dał rewelacyjny popis aktorski. Chociaż bardzo go lubię, tak jego postać przyprawiała mnie o przypływ negatywnych emocji i chęci uduszenia Alistaira, ale tak miało być, więc wielkie brawa dla niego.
Klub dla wybrańców nakłania do przemyślenia spraw związanych z ludzkim zachowaniem, wyborami oraz istotą manipulacji i oszustwa. Jak to mówią: "Kto ma pieniądze, ten ma władzę", jednak nikt nie osiąga sukcesu w pojedynkę...
Nie ogladalam ale teraz mam ochote. Recenzja bardzo fajnie przestawia calosc i zacheca do obejrzenia :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba :)
UsuńNie ogladalam ale teraz mam ochote. Recenzja bardzo fajnie przestawia calosc i zacheca do obejrzenia :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu obejrzeć ten film. Po Twojej recenzji nastawiam się na dość ciekawy seans :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie był bardzo ciekawy, ale jeśli nie porwie Cię fabuła, to zostają przystojne elementy wizualne (czyt. Max i Sam) :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń48 yr old Systems Administrator II Malissa Tomeo, hailing from Winona enjoys watching movies like Colossal Youth (Juventude Em Marcha) and Kabaddi. Took a trip to Mana Pools National Park and drives a Legacy. dlaczego nie zobaczyc tutaj
OdpowiedzUsuń