21 lut 2016

MOONRISE KINGDOM

Pierwsza część w polskim tytule, to "Kochankowie z Księżyca", ale o tym później. 

Za pierwszym obejrzeniem ten film mnie nie porwał. Napiszę jeszcze coś mocniejszego - strasznie nie go nie lubiłam i wolałam go nikomu nie polecać. Dopiero po oglądnięciu Grand Budapest Hotel przekonałam się do wręcz teatralnego i dokładnego stylu Wesa Andersona, bowiem jego filmy nie są zwykłymi filmami - to dzieła sztuki wypracowane od początku do końca. Reżyser jest mistrzem stylizacji i ma to do siebie, że posiada swoje własne wizje, dawkuje humor i kreuje bardzo wiarygodne, interesujące postacie. Wracając, po jakimś czasie zaczęło docierać do mnie, że może źle oceniłam ten film. Niestety, nie mogłam znaleźć czasu, żeby ponownie obejrzeć Moonrsie Kingdom. Jednak, pewien mądry ktoś z kuratorium oświaty, zdecydował wybrać akurat to dzieło Andersona na konkurs z języka polskiego na etapie rejonowym, więc chcąc czy nie chcąc, musiałam powtórzyć seans. Temu człowiekowi należą się wielkie brawa, bo dzięki jego wyborowi, przemogłam się do drugiego podejścia i na dzień dzisiejszy, mogę stwierdzić, że wcześniej wspomniany film jest piękny, wyjątkowy i oryginalny na swój sposób, a o detalach w rozwinięciu...