13 maj 2016

MAŁY KSIĄŻĘ

"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."

Matka wraz z córką przeprowadzają się do nowej okolicy - osiedla identycznych, białych domów z szarymi mieszkańcami. Mała dziewczynka dostaje od swojej rodzicielki (typowej korpo-kobiety) plan na najbliższe kilka lat, umożliwiający rewelacyjne przygotowania do nauki w prestiżowej szkole. Natomiast nasza główna bohaterka szybko z niego rezygnuje i zaczyna interesować się historią Małego Księcia. Zaprzyjaźnia się z ekscentrycznym sąsiadem - pilotem, który spotkał Księcia na Saharze. Starszy dziadek opowiada dziewczynce niezwykłe historie o chłopcu z planety B-612, co psuje Matce idealny harmonogram dla córki, ponieważ ta zamiast siedzieć nosem w książkach wybiera świat wyobraźni i zabaw.

Jakby się mogło wydawać po tytule, film wcale nie jest ekranizacją książki. Mark Osborne postarał się tchnąć powiew świeżości dla znanego prawie wszystkim bestsellera.

Mały Książę ma miejsce w dwóch płaszczyznach czasowych. Pierwsza - historia dziewczynki, druga - historia pilota z opowiadaniami chłopca.  Na ekranie widzimy dobrze nam znane rysunki autorstwa Antoine'a de Saint-Exupery'ego. Obok grafiki komputerowej, do której przyzwyczaił nas m.in. Pixar, właśnie aspekty bajkowe są przedstawione marionetkowo, co zdecydowanie wyróżnia urywki, ukazujące Różę, Lisa, Księcia oraz mieszkańców, odwiedzanych przez niego planet.

Nie oszukujmy się, film animowany jest skierowany (nie TYLKO, ale) głównie do dzieci. Małych szkrabów, nieznających jeszcze książkowej historii Małego Księcia. Myślę, że filmowcom udało się dobrze uchwycić morał, jaki niesie lektura, lecz łatwo zauważyć pominięcia i dopisaną końcówkę. Byłam ciekawa w jaki sposób przedstawią postać Pijaka i książkowego zakończenia... i się nie dowiedziałam... zgrabnie pominęli kilka szczegółów. Doceniam twórczość i pomysłowość, włożone w napisanie innego zakończenia, lecz - według mnie - coś nie zagrało. Nie zrozumcie mnie źle, nie jest katastrofą, ale jednak sporo odchodzi od ostatnich kartek lektury. Z drugiej strony potrafił jednak wzruszyć. Polski dubbing też był dobry - chyba jeszcze się go nigdy nie czepiałam w animacjach.

Mały Książę to przyjemna historia i kopalnia cytatów, która stanowi rewelacyjną odskocznię od innych lektur jak Balladyna, Antygona czy Krzyżacy. 

Podsumowując, Mały Książę to przyjemna animacja dla młodszych i starszych, która utrzymała klimat oryginału, lecz również ukazała go od innej strony. Dzięki swoim prostym i wpisującym się w nasze realia morałom potrafi doprowadzić do łez. I pamiętajmy: "Nie chodzi o to, by nie dorastać. Chodzi o to, by nie zapomnieć." 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz